poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wiersz

Teraz dla odmiany wstawię przepiękny wiersz który napisał Grzegorz Żak.

"Kwestia W"

Grzesiowi dedykowane
...
Spójrz mi w oczy i wytłumacz
Gdzie tu sedno,sens, logika?
Lub gdzie wszystkich grzechów suma
Z której kary treść wynika

Nie mów mi, że nie rozumiem
I nie zbywaj czasu brakiem
Jakość Karmy pojąć umiem
Umiem zedrzeć wiary lakier

Że już lepiej? Że kres męki?
Święć się zawsze twoja wola?
W uszach grają dzwonów dźwięki
Bite pałką do baseballa

Człek ze wszystkim się pogodzi
Z tym, że młodzi umierają
Że co roku bóg się rodzi
Jedni biorą, inni dają

Albo przyznaj po cichutku
Żeś niewinny - nie istniejesz
W krąg radości stos - i smutków
Świat, co się po prostu dzieje
Grzegorz Żak

niedziela, 18 grudnia 2011

Wspomnienie


Cześć.

Jestem Piotrek, brat Grzesia.

Postanowiliśmy z rodziną że blog Grzesia będzie kontynuowany. Napisał on kilka utworów których nie zdążył opublikować i my zrobimy to za niego. Może kiedyś komuś zrobi się łatwiej na duszy po przeczytaniu jego twórczości. Na początku napiszę kilka słów o ostatnich dniach życia mojego braciszka:

Był 13 listopada.

Od dwóch dni byliśmy z tatą u Grzesia w odwiedziny. Właśnie weszliśmy do sali po przyjeździe od cioci gdzie nocowaliśmy. Grzesia od paru dni strasznie bolał brzuch i właśnie wrócił z badań. Razem z mamą płakał… wiedział, że jest źle. Pani doktor poprosiła rodziców na rozmowę. Gdy zostaliśmy sami usłyszałem:

- Piotruś zajmij się sobą przez chwilę. powiedział już uśmiechnięty po czym wziął kartkę, długopis i chwile pisał.

Nie minęło raptem 10 minut a Grześ poprosił mnie o przeczytanie wiersza który właśnie napisał, a brzmiał on tak :

Zły tworze, że niby zwyciężyć nie zdołam?

Oj bój się lepiej, ja walce podołam.

I co, że się dwoisz, rośniesz i uciekasz,

Poczekaj, ty się jeszcze mnie tutaj doczekasz.

Z mym orężem – modlitwą i od Boga siłą,

Wszystkie twe szatańskie komórki wyginą.

W mym królestwie miejsca nie ma dla złych stworzeń,

Zniosłem dużo bólu, męki, upokorzeń.

Mam już dość, lecz ile trzeba zniosę jeszcze,

I wygnam ten nowotwór z mego ciała wreszcie.

Rodzice wrócili właśnie z prywatnej rozmowy. Mama poprosiła mnie na korytarz. Wyniki Grzesia były bardzo złe i prawdopodobne było to że go stracimy. Nie mogłem w to uwierzyć. Stracić mojego braciszka ?? Rozpłakaliśmy się…

Byliśmy z nim do końca. Przez tydzień Grzesiu walczył dzielnie i nie dawał za wygraną lecz z dnia na dzień było z nim coraz gorzej.

Dnia 21.11.2011 o godzinie 06:25 bohatersko zwyciężył chorobę i nagrodą był dla niego raj.

Grzesiu był naszym bohaterem. Odkąd dowiedział się o swojej chorobie, ani razu nie powiedział „Dlaczego ja ?”, „Dlaczego mnie to spotkało”. Przyjął swój krzyż dzielnie na barki i dźwigał go ile mógł. Z uśmiechem znosił wszystkie wymioty, zastrzyki, biopsje nie wspominając o amputacji. Do samego końca wierzył w to że mu się uda, że wygra tą nierówną walkę. Bóg miał wobec niego inne plany i mamy nadzieję że tam gdzie teraz jest, jest szczęśliwy i patrzy na nas z uśmiechem.

Każdą wolną chwile staraliśmy się spędzić razem, zapomnieć o chorobie i zrobić wszystko żeby Grzesiu się uśmiechał. Często nam to wychodziło:






Nasz Bohater............


sobota, 20 sierpnia 2011

Decyzja

Witam. Długo myślałem czy chcę aby od razu wszyscy o tym wiedzieli ale doszedłem do wniosku że i tak sie dowiecie. W poniedziałek byłem we Wrocławiu. Nie wiedziałem co mnie czeka czy wyjaśni sie termin operacji czy jednak będę miał kolejną chemię. Lekarze rozmawiali ze sobą i doszli do wniosku że nie ma sensu dawać chemii i że trzeba operować. Pan Profesor powiedział że konieczna jest amputacja kostki. Tzn. Nie konieczna. Powiedział że jeśli się nie zgodzę to można mnie leczyć radioterapią i endoprotezą lecz potem to nie gwarantuje wyleczenia a jeśli nawet to i tak będe wracał co chwilę do szpitala z jakimiś bólami i owrzodzeniami. A więc zgodziłem się. ................ Na początku bałem się okropnie. Samego zabiegu..bóli fantomowych, samotności, postrzegania mnie przez społeczeństwo , dalszego życia. W końcu stracę cząstkę siebie. Lecz teraz ogarnia mnie jakiś spokój. Nie boje sie co będzie potem. Wiem że dam radę. Mam wspaniałą rodzinę i wielu przyjaciół a oni mnie wspierają. Rodzice obiecali że będą robić wszystko by mnie nie bolało i bym normalnie żył. Dziękuje im bardzo. Za wszystko. Za to że są teraz i przez całą moją chorobę. Dla nich nie ważne że nie mają wolnego zawsze są ze mną. Na chemii, biopsji, zawsze. Wspierają mnie i kochają i to mi wystarczy.... Operacji się nadal boję a także bólu po niej. Ale nie jest źle. Poczytałem trochę o protezach i widziałem wielu ludzi. Jak wezmę się w garść to może wrócę do tańca nawet :) Może będę miał w papierach że jestem niepełnosprawny ale zobaczycie ludzie.. :) Będę jak Jasiu Mela albo mój od niedawna wzór Paweł Płoski...Bedzie dobrze ja wam to mówię. W sumie cieszę się z tej amputacji bo to mi gwarantuje o wiele bardziej powrót do zdrowia i zapomnienie o chorobie. A więc w poniedziałek jadę do Wrocławia na amputację.


No nic trzeba wygrać walkę. Trzymajcie kciuki i pa :P

wtorek, 2 sierpnia 2011

Półmetek

Hmm. Lipiec zleciał nieubłaganie a ja znowu opuściłem się w pisaniu na blogu. No co są wakacje. Dużo się zdarzyło od ostatniego wpisu. Udało mi się tak wygospodarować czas po chemii że udało mi się pojechać nad morze. Ba.. gdyby tylko udało. Spędziłem tam prawie tydzień i akurat była ładna pogoda.Odpoczełem i trochę szkoda było wracać do Zgorzelca. Po powrocie było kolejne pakowanie ale już nie na żaden wyjazd. Dostałem termin biopsji z biodra i na tej własnie biopsji minął kolejny tydzień w szpitalu. Było koszmarnie....nie dość że mam chyba z 18 cm rozcięcie na plecach to bolało jak cholera. No ale przyznam że zszyli mi to fachowo. Po biopsji wróciłem do domu tylko na 2 dni żeby znowu się pakować. Nadszedł kolejny termin chemioterapii. Najgorsza była świadomość że akurat wypada ona w moje urodziny. Aha i dziękuje za wszystkie życzenia. No ale nie było tak źle. Całą znowu przespałem.. No i Teraz od soboty jestem w domu. Regeneruje siły. Jutro mam ściągane szwy po biopsji.

Ta chemia okazała się ostatnią chemią przedoperacyjną. Teraz czekamy na wyniki wycinka z biopsji który badają histopatologowie a potem będzie umawiany termin tej najważniejszej operacji. Kurcze strasznie się boje. Taka biopsja dopiero boli a co dopiero wycinanie guza i wkładanie endoprotezy. A jak sie naprawdę okaże że będzie konieczna amputacja. Nie wiem. Pogodziłem się niby z myślą że to może być konieczne i że najważniejsze że będę żyć ale...nie wiem czy się nie załamie. Wiem że jest wielu ludzi którzy tańczą, biegają albo grają w piłkę z protezami ale ja nie wiem czy dam radę. Strasznie się boję.
Pozdrawiam Grzesiek

sobota, 25 czerwca 2011

Wyniki badań

Witam..... Cały tydzień byłem przygnębiony gdyż dowiedziałem się że na poprzednim rezonansie widać coś w Biodrze. Nie wiadomo co to ale podejrzewali przeżuty. Załamałem się lekko. W związku z tym byłem niedawno na badaniu PET CT które jest najlepszym badaniem kości (a zrobienie go prywatnie kosztuje 4 tys zł). Przedwczoraj przeżyłem szok. Pani doktor ( która jest cudowna kobietą) która miała wolny dzień specjalnie pojechała do innej kliniki by odebrać moje wyniki z tego badania. Sama przejmowała się tym "czymś" w biodrze. Ja akurat byłem przez ostatnie 3 dni nad jeziorem odpocząć. Pani Jadzia Węcławek ( bo tak sie nazywa) zadzwoniła do nas by powiedzieć że.................... biodro jest czyste. Na badaniu dostałem promieniotwórczy pierwiastek który na wyniku "świeci się" jeśli są tam komórki rakowe. U mnie świeciła się mała plamka ale powiedzieli że to normalne bo tak się świeci czynnik wzrostu czy jakoś tak. Jeszcze nie na 100% bo będą to badać jeszcze ale biodro jest czyste. A więc jestem szczęśliwy, że hej. Coś czuje że to tylko początek dobrych wiadomości i będzie tylko lepiej. O właśnie...Przyszły też wyniki z tomografu klatki piersiowej. Klatka też jest czysta.... Boże jak ja ci dziękuje. Jeśli ktoś się za mnie modli, bardzo proszę o podziękowanie Bogu za to wszystko. I ja też dziękuje Bogu i wam za modlitwy.

No cóż. Kolejne dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. W poniedziałek jadę na kolejną chemioterapie do Wrocławia. Nie wiem czy będę w stanie napisać w trakcie więc do zobaczenia po. :D Hej !!!!!

niedziela, 12 czerwca 2011

I znowu odpoczynek.

Ufff I znowu chwila wytchnienia. Miałem tą separacje komórek macierzystych, a więc jestem że tak powiem zabezpieczony. Lekarze się zdziwili gdy zobaczyli ile maszyna wybrała ze mnie dobrych komórek :) Podobno czasami trzeba kilka razy powtarzacz separacje by uzbierać tak zwany 1 komplet a ja po jednej " oddałem" dwa komplety komórek. Może to coś znaczy?? Kto wie? A i najważniejsze.. Kolejna chemia za mną :] Nie wiem jak to jest ale mój organizm już sam chyba wie że przez okres chemii jest ciężko i jak by zapadł w stan hibernacji :P Tzn. nie dosłownie....po prostu przespałem tą chemie prawie całą...3 dni bez przerwy. No ale ważne że już po. Wyniki mam dobre. Będe musiał jeszcze w tym tygodniu jechać do Wrocławia niestety. Na szczęście tylko na tomograf klatki piersiowej..No cóż lekarze muszą mieć komplet badań do operacji. Co tu jeszcze napisac hmmm.... A tak wiem... Oglądałem wczoraj wideo z akcji w MDK i powiem szczerze ze łzy mi leciały z oczu jak opętane. Wszystko było takie piękne. Śpiew, recytowanie, taniec i w ogóle wszystko.
Dziękuje wam ludzie za wsparcie i na prawdę...Jesteście Aniołami :) " Jest cudnie "

środa, 25 maja 2011

Witam

Znowu opuściłem się w pisaniu ale tym razem mam na to racjonalne wytłumaczenie.:] Całe 2 tygodnie mam tak zajęte ze nie miałem czasu. Minęła kolejna chemia.Była ciężka i w pewnej chwili zwątpiłem czy ją przejdę ale dałem radę. W sumie tylko 1 dzień byłem taki podłamany i wymiotowałem. Kurcze..W tym szpitalu to czas mija strasznie powoli. Nudzę się tam jak nigdy. Staram się większość dni przespać lub ( jeśli pozwala na to samopoczucie) wyjść przed klinikę chociaż chwilę powdychać świeżę powierzę. A co do wyjść..Pewnie uznacie to za nic ważnego ale muszę wam ludzie coś powiedzieć. Nie doceniacie świata w koło! Ja zresztą też nie zwracałem na niego uwagi do czasu choroby. Teraz jednak to się zmieniło. Gdy miałem ten okres gdy siedziałem w szpitalu miesiąc i nawet nie mogłem wystawić nosa za okno to gdy w końcu miałem pozwolenie na wyjście prawie się nie popłakałem. Dopiero teraz zauważam i cieszę się z takich rzeczy jak przyroda, słońce, wiatr, deszcz. Nabrałem tez szacunku do człowieka. Poznałem w szpitalu tak wiele osób, a z każdą z nich całkiem inną historię pełną bólu i cierpienia.
Moje wyniki są słabe dlatego wczoraj zmieniłem się w wampira i miałem toczoną krew BRh- :) a dzisiaj w końcu w domu. Wróciłem wprawdzie dopiero o 17. Jeszcze dzisiaj o 10 rano miałem punkcję z 4 miejsc i trepanbiopsję. Zaczęło się miłym odlotem po narkozie dzięki pani Anestezjolog. Jak się dowiedziałem jaką oni mi się wwiercali wiertarką w kość to mój żołądek nie wytrzymał. Teraz leże, odpoczywam i nie mogę się ruszyć, gdyż czuje jakby po plecach przebiegło mi stado słoni. Napisałem w szpitalu kolejny wiersz który też postanowiłem pokazać :] proszę się nie śmiać :)

„Nadzieja”

W pochmurny dzień, ona słońca promykiem.

W trudnych chwilach także rąk matki dotykiem.

I gdy sił nie masz, uśmiechem jest dziewczyny.

A czasem rozmiaru czterolistnej koniczyny.

Lecz bywa że leży na brudnej podłodze.

Porzucona przez ludzi pogrążonych w trwodze.

Bo życie lubi sprawiać wielkie radości.

Choć czasem stawia na drodze nieproszonych gości.

Tworzy trudne i niebezpieczne wyzwania.

Pełne cierpienia i przeszkód nie do pokonania.

Po niektórych zostają blizny lub na sercu rany.

Lecz zawsze jest łatwiej gdy w nadziei trwamy.

Nie czekaj i szybko zbrataj się z Bogiem.

Posłuchaj człowieku co ci teraz powiem.

Choć czasem jest ciężko i świat się zmienia.

Pamiętaj że zbawieniem może być nadzieja.



Teraz jeszcze przez kilka dni mam odpoczywać a około następnego poniedziałku czeka mnie jeszcze przyjazd na Separacje Komórek Macierzystych. No to trudno trzeba to przetrwać. Muszę się spiąć i nie ważne co będzie dalej :] Jestem dobrej myśli. Napisze wkrótce. Pozdrawiam :) Amen